Wywiad z Konradem Kaldyńskim, autorem powieści Posłaniec
Fan dobrego piwa, jedzenia, piłki nożnej (w szczególności Premier League), Chelsea. Hobbystycznie obserwuje konflikty zbrojne i zmiany geopolityczne. Obecnie student Zarządzania na WSB Merito.
Miłośnik gatunku cyberpunk i wszystkiego co z nim związane. Lubi klimaty militarne i hard science fiction.
Najlepszy mąż najlepszej żony na świecie i współwłaściciel najlepszego kota.
Konflikt na oddalonej od Ziemi o 10 lat świetlnych Limei przybrał na sile. Wojska Sojuszu Ziemskiego utraciły inicjatywę, a lokalna rebelia jest o krok od przypieczętowania swojej niepodległości. A to dopiero początek problemów, bo ktoś właśnie spartolił misję polegającą na zakończeniu wojny jednym strzałem i dzięki temu, wróg przemycił na Ziemię skrzynię z nieznaną zawartością, która może zagrozić całej planecie.
By ją odnaleźć i zneutralizować zagrożenie, wywiad wojskowy wysyła w pościg człowieka od zadań specjalnych, Harrisona Minera – owianego nieciekawą reputacją kapitana wojsk Sojuszu Ziemskiego, który rzeczy niemożliwe do wykonania traktuje jak wyzwania. Sprawca całego zamieszania ukrywa się w Seacouver, nieoficjalnej stolicy Ziemi, w której za darmo były jednie przemoc, korupcja i but korporacji trzymających wszystko w garści.
Dla Harrisona Minera nie miało znaczenia to co ma zrobić, gdzie i z kim przyjdzie mu walczyć. Najważniejsze było to, by wykonać misję. Magazynki były pełne, broń odbezpieczona, a namiary celu zdobyte.
Każdy kto wejdzie mu w drogę skończy w grobie.
W świecie cyberpunku technologia i społeczeństwo często są ściśle splecione. Jakie aspekty naszego współczesnego świata zainspirowały Cię do stworzenia tego futurystycznego uniwersum w „Posłańcu”?
Technologia obecnie zdominowała niemal każdy aspekt naszego życia. Smartfon nie jest już niczym nadzwyczajnym, uczniowie w szkołach masowo korzystają z tabletów i Internetu, nowoczesne technologie pozwalają ratować życia w szpitalach i odbierać je na wojnach. Brzmi przerażająco, prawda? W rzeczywistości jest jeszcze lepiej (lub gorzej, zależnie od perspektywy), bo już żyjemy w czasach, gdzie sztuczną inteligencję wykorzystuje się z powodzeniem w pracy i nauce, istnieją bioniczne protezy i podskórne czipy płatnicze, a znany miliarder (lecz nie tylko on) oferuje implant wszczepiany do mózgu. Można zatem powiedzieć, że obecnie znajdujemy się na skraju cyberpunkowej rewolucji naszego życia.
Z drugiej strony jednak biotechnologia idzie naprzód i może nie będzie potrzeby wszczepiania mechanicznych kończyn ludziom, którzy je utracili, ponieważ naukowcy będą w stanie je wyhodować z naszych własnych komórek. Już na tym etapie możemy się zastanawiać, kiedy takie zabiegi będą dostępne i, co ważniejsze, ile taki zabieg będzie kosztował. To też jest ważne z perspektywy cyberpunku, ponieważ może doprowadzić do kolejnych rozwarstwień społecznych.
I to jest właśnie ta inspiracja - możliwość życia i obserwowania początków tego procesu. Niemal codziennie zadaję sobie pytanie: w jakim kierunku to pójdzie. Czy faktycznie staniemy się niewolnikami stali, tworzywa i obwodów elektrycznych? Czy może jednak wykorzystamy nasze osiągnięcia do zapewnienia dobrobytu wszystkim mieszkańcom naszej planety? W „Posłańcu” cyberpunkowy świat właśnie taki jest. Z jednej strony mamy ogromne korporacje, wszczepy, przestępczość i sztuczną inteligencję, z drugiej zaś – silny na swój sposób rząd z jeszcze silniejszą armią, prawny zakaz stosowania biowszczepów na naszej planecie oraz pozorny porządek i spokój w największym na Ziemi mieście.
A jak w tym wszystkim odnajduje się główny bohater? Niech to pytanie będzie zachętą do przeczytania książki.
Jakie wyzwania napotkałeś podczas tworzenia nowoczesnych, technologicznych koncepcji w książce? Czy są one oparte na obecnych trendach czy raczej są wynikiem Twojej wyobraźni?
Wszystkie nowoczesne technologie, które znalazły się w „Posłańcu” zostały już gdzieś wcześniej użyte lub opisane. Napędy antygrawitacyjne, wykorzystanie innych wymiarów do podróży międzygwiezdnych, wszczepy czy inteligentna broń – to wszystko już znamy z innych dzieł tego gatunku. Wykorzystując te pomysły w książce, chciałem, by czytelnik otrzymał świat i poczuł, że te technologie mogą faktycznie pojawić się w przyszłości. W książce nie znajdziemy zatem obcych ras, mocy płynących z siły woli lub umysłu czy telekinezy. Jest za to netrunning, specjaliści od techu, neonowe tatuaże, broń energetyczna i całkiem sporo strzelania.
„Posłaniec” zawiera elementy napięcia, niepewności i konfliktu. Jak osadziłeś te wątki w ramach charakterystycznego klimatu gatunku?
Tak, te elementy to niemal podstawa „Posłańca”. Ogromny konflikt międzyplanetarny jest tłem do wydarzeń z książki, jednak największym konfliktem, jaki toczy bohater, jest ten z samym sobą. Dodatkowo w książce pojawia się wiele niewiadomych, zwłaszcza na jej początku, co wprowadza pewien element zaskoczenia, może właśnie niepewności. Napięcie z kolei zaznacza się we fragmentach, gdzie główny bohater, mimo iż wie, że nie powinien czegoś robić, robi to. Albo robi coś jeszcze gorszego, ale nie będę na tym etapie zdradzał więcej. Mam nadzieję, że czytelnicy ostatecznie znajdą połączenie tych wszystkich składowych.
Czy możesz opowiedzieć nam o głównym bohaterze „Posłańca”? Czym kierowałeś się przy tworzeniu ich postaci?
Przede wszystkim ten gość nie chodzi na kompromisy. Harrison Miner, bo tak nazywa się główny bohater, jest jakby żywcem wyciągnięty z kanonu gatunku. To typowy „badass”, który ma na koncie niezliczone misje wojskowe oraz przeszłość kryminalną. Ma elitarne wyszkolenie i ogromne doświadczenie w tym, co robi. Lubi strzelać, nie przejmuje się trupami, które po sobie zostawia, a ocieranie się o śmierć to dla niego kolejny dzień w raju.
Z drugiej jednak strony, na czymś mu zależy. Na kobiecie, której nigdy nie zdobył? Na rodzinie, której nigdy nie miał? Na pracy, której ma dość, choć nigdy tego nie przyzna? Na przeszłości, choć była okrutna? Czytając „Posłańca” i poznając Harrisona można zadawać sobie w kółko te same pytania, a i tak jest wielka szansa, że pozostaną one bez odpowiedzi.
Jedno jest pewne. Ten człowiek umie sobie radzić w sytuacjach ekstremalnych. A kwestię, czy to czyni z niego antybohatera, zostawiam do oceny czytelnikom.
Świat przedstawiony w literaturze cyberpunk często rzuca wyzwanie standardowym pojęciom etyki i moralności. Czy „Posłaniec” również dotyka tego aspektu? Jeśli tak, to w jaki sposób?
Są tam pewne bardzo widoczne elementy, które czytelnik z powodzeniem znajdzie, a które dotykają właśnie problemów etyki i moralności. Cała książka jest obładowana właśnie problemami tego typu. Czy zabicie jednej osoby, by uratować inną, jest działaniem moralnym? Czy manipulowanie ludźmi po to, by ostatecznie ich uratować przed zagładą jest moralne? Czy porwanie córki pewnego człowieka w celu skłonienia go do pewnych działań, które ostatecznie wyjdą mu na dobre, jest moralne? Takie właśnie kwestie porusza „Posłaniec”.
Książka jednak nie skupia się tylko na działaniu człowieka i jego ludzkiej moralności. W „Posłańcu” omawiany jest też temat moralności sztucznej inteligencji, która – pozbawiona ograniczeń ludzkiego ciała i zabójcza –jest w jakiś sposób posłuszna i wierna swoim ideałom. W pewnym momencie główny bohater ma okazję do rozmowy i dłuższej interakcji z taką właśnie sztuczną inteligencją i zapewne ta rozmowa pozostanie w pamięci wielu czytelników.
Jakie były Twoje główne cele podczas pisania „Posłańca”? Czy próbowałeś przekazać konkretne przesłanie, czy wywołać określone emocje u czytelników?
Przede wszystkim chciałem, by czytelnicy otrzymali ciekawą historię, która wejdzie im w pamięć. Każdy z nas zna to uczucie, gdy chce przewracać kolejne strony, jak najszybciej zakończyć obecny rozdział i zacząć kolejny, by dowiedzieć się co było dalej. To jest właśnie to, co chciałem osiągnąć, kreując historię w książce, więc jeżeli czytelnicy będą mieli takie odczucia podczas czytania mojego tekstu, poczuję się całkowicie spełniony jako debiutant :)
Mimo to książka porusza różne tematy. Dzieje się to nieco w oddali od głównego wątku, czasami są to tylko jakieś dygresje pochodzące od głównego bohatera, czasami całe bloki tekstu, ale mam nadzieję, że czytelnicy dostrzegą jej głębię. Kto jest dobry, a kto zły? Czyje cele są bardziej szlachetne? Czy działania podejmowane przez bohaterów są moralnie adekwatne do zastanych okoliczności? Czy to my szukamy zemsty, czy ona szuka nas? Czy posiadanie sumienia ma sens w skorumpowanym świecie?
Jeśli czytelnicy zadadzą sobie te lub podobne głębokie pytania podczas czytania, stanę się podwójnie spełnionym debiutantem :)
Co sprawia, że według Ciebie gatunek cyberpunk jest nadal atrakcyjny i inspirujący dla czytelników?
Gatunek cyberpunk od zawsze miał dla mnie związek z frazą „High Tech Low Life”, wynikającą z tego przestępczością i wszelkimi odcieniami szarości. Filary tego gatunku niewiele się zmieniły na przestrzeni lat, a całość nadal opiera się na cybernetyce, elektronicznych i mechanicznych wszczepach (także tych bojowych) czy balansowaniu na granicy prawa lub wręcz działanie niezgodnie z nim. Neony rzucające światła na ciemne zaułki, gdzie robi się jeszcze ciemniejsze interesy. Wielkie, z reguły nieuczciwe korporacje i idący za nimi postęp technologiczny, ale także bieda i niesprawiedliwość społeczna. Ludzie, nieważne na jakim szczeblu drabiny społecznej, działający nielegalnie, by przeżyć. To cała esencja cyberpunku, a zazwyczaj nic nie jest tam czarne lub białe. Moim zdaniem drugą młodość gatunek ten zawdzięcza na pewno naszemu rodzimemu studiu CD Projekt Red, które wydało grę Cyberpunk 2077, co ostatecznie pokazało, że gatunek ten nadal cieszy się ogromną popularnością.
Jakie trudności pojawiły się w procesie tworzenia tego futurystycznego świata, a jakie momenty były dla Ciebie najbardziej satysfakcjonujące?
Stworzenie całego uniwersum musiało być bardzo przemyślane. Prawda jest taka, że to, co zostało przedstawione w „Posłańcu” to jedynie niewielki skrawek całego wszechświata i wydarzeń w nim przedstawionych. Jest to element, który na pewno zostanie rozwinięty w przyszłości, ale na ten moment jestem zadowolony z przedstawionego uniwersum. Jeśli chodzi o trudności, to bardzo zależało mi, by czytelnicy mieli nie do końca jasny obraz głównego bohatera. Chciałem, by z jednej strony domyślali się podczas czytania kolejnych stron, co on zrobi, ale z drugiej strony – aby dostrzegali, że jego osobowość i motywy nie są klarowne. Że jest on jednym wielkim odcieniem szarości. Długo się zastanawiałem nad tym podczas tworzenia „Posłańca” i mam nadzieję, że ostatecznie główny bohater zda egzamin i czytelnicy albo go pokochają, albo znienawidzą.
Czy w toku tworzenia „Posłańca” natknąłeś się na jakieś zaskakujące lub nieoczekiwane wyzwania? Jak sobie z nimi poradziłeś?
Tak naprawdę nie doświadczyłem żadnych nietypowych problemów czy wyzwań. A z tych typowych –najgorszym chyba jest sytuacja, gdy jako autor wiesz, że chcesz coś napisać, ale nie wiesz jak, nie masz dostatecznie dobrej wizji w głowie. W moim przypadku było to o tyle trudniejsze, że „Posłańca" tworzyłem w ukryciu przed wszystkimi, nie chwaląc się swoją nową zajawką, jaką było pisanie. Jedynie moja żona została wtajemniczona i chociaż była moją pierwszą czytelniczką, zdecydowanie nie jest fanką tych klimatów i nie byłaby zbyt pomocna przy wymyślaniu nowych technologii czy dziejów futurystycznego świata. Ale musiałem sobie jakoś poradzić z chwilami zadyszki pisarskiej.
Oprócz tego, że starałem się czytać teksty innych pisarzy tego gatunku, to dorzuciłem też sobie kilka książkowych pozycji motywacyjnych. Wyszło z tego jakieś dziwne połączenie, którego rezultatem były nowe pomysły napakowane nową energią. Filmy i seriale związane z tematyką cyberpunkową także są całkiem dobrym źródłem pomysłów, zwłaszcza na opisy w książce. Lubię też pograć, dlatego starałem się szukać inspiracji w takich grach jak Cyberpunk 2077, Gamedec, Shadowrun czy Deus Ex.
Ale były także takie momenty, w których nie ruszyłem klawiatury przez kilka tygodni. Powód? Miałem zbyt mało pomysłów, czasem nie miałem żadnego albo odwrotnie – pojawiało się ich zbyt wiele i mieszały się ze sobą w niejednoznaczną całość. Wtedy musiałem czekać na tak zwane objawienie albo przeczekać, aż te gorsze pomysły odejdą w niepamięć, a zostaną tylko te dobre.
Czy istnieje szansa na kontynuację przygód z uniwersum „Posłańca”? Jeśli tak, czy możesz podzielić się z nami jakimiś zapowiedziami lub pomysłami na przyszłość?
Szansa jest zawsze, ale na tym etapie mogę zdradzić, że pewne kroki ku temu zostały podjęte lata temu, gdy napisałem swoją pierwszą książkę. Nadal leży ona gdzieś na dysku, wymaga tony poprawek i kilkukrotnego przeczytania. „Posłaniec” to w rzeczywistości moja druga książka w tym uniwersum, ale wydana jako pierwsza, więc – jak można się domyślić – w planach mam wydanie prequela. Czas i zasoby pokażą, czy uda się tego dokonać w tym czy może w przyszłym roku.
Wątek Harrisona Minera, który jest głównym bohaterem „Posłańca” chciałbym zamknąć w trylogii, więc czeka mnie napisanie jeszcze jednej książki z nim w roli głównej. Natomiast chciałbym nadal korzystać z wykreowanego uniwersum, więc nie wykluczam napisania jakiegoś spin-offu lub może całej serii. To, jak przyjmie się „Posłaniec”, jego prequel, a potem sequel pokaże, czy warto iść tą drogą.