Zobacz także

Dodano produkt do koszyka

Klątwa jeziora Marcina Adamkiewicza

Koń pędził, młodzieniec złapał włócznię trochę dalej wysuwając grot przed koński łeb. W najgorszym razie może zabije konia, ale to przecież nie jego koń. Grunt, że pierś Pausta buchnie czerwienią. Wsadził drzewce pod pachę dla pewniejszego uchwytu. Pochylił się w siodle i… chybił. W ostatniej chwili Paust zniknął jak zaczarowany, zaś długi lancetowaty grot trafił w pustkę.

Młodzieniec spiął konia i poczuł ciepło w lewej nodze, a następnie dojmujący ból. Przed oczami zamajaczyła mu nieruchoma postać Gustebaldy i nie wiedzieć czemu nabrał okropnego przeświadczenia, że dziewczyna już nie żyje. Serce zatłukło mu się w piersi, po czym rozejrzał się wokół, niczym rozbitek szukający ratunku.

Jego noga była przecięta. Niezbyt głęboko, co z pewnością zawdzięczał łękowi siodła, w którym widniała paskudna szrama. Z nogi sączyła się krew, która obecnie wciekała mu do trzewika. Piętnaście kroków za nim stał Paust z zakrwawionym mieczem. Bratanek krivego, mimo swojego paskudnego charakteru, znał się widocznie na wojaczce.

Kiedy Mestinklin nań nacierał, ten w ostatniej chwili przeskoczył przed końską piersią i zaatakował jeźdźca z lewej, nieuzbrojonej strony. Słowem zrobił to, co Mestinklin sam jeszcze niedawno chciał zrobić pędzącemu nań niewolnikowi.

Widok własnej krwi i Gustebaldy, która wisiała teraz jak martwa sprawiły, że miał ochotę się rozpłakać.

Iws, nie mając żadnej broni, trzymał się z daleka. Natomiast Paust, widząc, że młodzieniec nie zamierza ruszyć się z miejsca, sądząc pewnie, że rana jest poważna, jeśli nie śmiertelna, zaczął powoli zbliżać się do adwersarza.

Mestinklin miał wrażenie, że z każdym oddechem, z każdym uderzeniem serca powoli ucieka z niego życie. Miał w ręku włócznię, siedział na wielkim rumaku, ale zdawało mu się, że kroczący nań Paust ma nad nim przewagę, że jest od niego dużo większy, że jednym ciosem miecza zabije i jego i konia.

Wtedy, gdy sądził, że utracił już wszystko, doszedł go stłumiony, ale wciąż słodki głos.

– Mestinklinie – wypowiedziała jego imię.

Spojrzał na nią. Była wyczerpana. Z trudem podnosiła głowę, ale jej pociemniałe od cierpienia oczy, spod zmierzwionych włosów, świdrowały go z równą mocą, co wtedy, gdy wyznawali sobie miłość w stodole.

Przerażenie nagle gdzieś zniknęło. Rana przestała boleć. Upływ krwi wydał mu się błahostką, ot zwykłe skaleczenie.

Spiął konia ostrogą...

Data publikacji: 05.03.2024 11:33:00

Zaloguj się aby skomentować

Kontakt

A3M Agencja Internetowa
Baczyńskiego 25
42-500 Będzin
NIP: 644-291-98-26

(32) 263 12 09 pon.-pt. 8-16
sklep@ebookowo.com