Pomysł na cykl „Ludy Wedonu” powstał dawno temu.
Paweł, bohater pierwszej części cyklu, dowiaduje się, że jego matka pochodzi z innego świata, gdzie na niebie świecą dwa upiorne księżyce. To Wedon, oddzielony od Ziemi niewidzialnym murem, do którego można się przedostać tylko dzięki argonitowym pieczęciom zaprogramowanym przez Argh Aguli.
Paweł, chociaż jest dorosłym, prawie czterdziestoletnim mężczyzną, staje się na powrót nieporadnym dzieckiem. Kiedy ten racjonalista, prezes firmy, pewny siebie przedsiębiorca dowiaduje się, że jest potomkiem kobiety, która w jego rozumieniu świata pochodziła z baśni, przeżywa światopoglądowe katharsis. To, czego uczył się o świecie, o religiach, o historii, wszelkie fakty i osiągnięcia nauki ‒ wszystko to zostaje zburzone w jednej paskudnej chwili. Paweł przedostaje się do świata, którego nie rozumie zarówno ze względu na mowę, jak i na zwyczaje. Na szczęście nie jest sam. Ma u swojego boku brata i przyjaciela z dzieciństwa. Razem muszę stawić temu czoło. Świat, do którego trafiają, to dualny Wedon i Helios, oddzielone od siebie Cyjanowym Akwenem, niemożliwym do przepłynięcia.
„Ludy Wedonu” pierwotnie miały dwóch autorów. Prace nad pierwszym tomem podzielone były twórczo według stworzonych przez nich światów: Wedon należał do Anny Nazabi, zaś Helios do Zoerocks. Jako że kolejne części powieści dzieją się głównie w świecie, z którym Zoerocks nie jest zaznajomiona, są one pisane tylko przez jedną autorkę ‒ Annę Nazabi.
Tom III ‒ Sedrun Waro ‒ koncentruje się na postaciach znanych czytelnikowi z drugiego tomu cyklu o tytule „Śmiertelna Zadra”. Porzucamy na chwilę Pawła i jego ekipę, żeby poznać świat, z którego pochodzi jego matka Barbara (Darinna), a także jej dalsze losy po tym, jak w pierwszej części powieści została porwana przez najemników z Argu – Szarych Elijak.
Głównym bohaterem trzeciej części cyklu jest Sedrun Waro, w swej cielesnej postaci syn króla Magnilli i Rymanki, po której odziedziczył tęczówki o barwie hebanowej czerni. Od przodków ojca wziął natomiast szerokie ramiona wojownika, nieustraszoną krew i wprawę łowcy.
Dorastał z dala od wielkich tego Wedonu naszego, ziemi naszej urodzajnej, ale kapryśnej, w Lesie Nieumarłych, jak dzikus, nie znając mowy wedońskiej w żadnym jej dialekcie. Obserwował dzień i noc wszystko, co nad lasem i w lesie, a czasem jak król Magnilli, lunatyk za życia i po śmierci, pije łzy Drzewonici okapłe z liści drzewa, w którym była zaklęta”.
Sedrun Waro to bohater tragiczny, który niespodziewanie dla niego samego spotyka na swojej drodze miłość. Jest kluczowym bohaterem cyklu ‒ potężnym, nieśmiertelnym potomkiem ducha lasu, któremu przyjdzie wesprzeć Wedończyków w wojnie o ich przyszłość i ocalenie duszy.
Zarówno Sedrun Waro, jak i jego brat Sedrun Malachin po sprzymierzeniu się z Bogiem Szarych Elijak – Wielkim Arghorem – zrozumieją, że świat, w którym żyli, był tylko częścią większej całości, i tak jak Paweł z pierwszej części serii będą musieli zmierzyć się nie tylko z tą wiedzą, ale także z rosnącym w siłę wrogiem ‒ zjawami wydobywającymi się z trzewi ziemi, zwanymi przez Malachina „czarnym truchłem”. I wtedy ich losy się splotą.
Odkąd pamiętam, moje zainteresowania krążyły wokół baśni, dziwnych historii, tajemniczych istot, wszechświata i aniołów. Przez to byłam dzieckiem, które bało się ciemności. Obawiałam się tego, że spod łóżka może wyskoczyć chimera, a w szafie czai się potwór.
Byłam typowym dzieckiem lat 80., włóczącym się po hałdach z ustami pełnymi słonecznika i niewypowiedzianych słów. Zawsze snułam opowieści ‒ na głos, strasząc rówieśników zjawami na wakacyjnym obozie, czy we własnej głowie, z lizakiem ze skarmelizowanego cukru w ustach.
Potem pokochałam Orwella, Davida Bowie i groteskę. Lubię rzeczy niekonwencjonalne. Uwielbiam satyrę, chociaż nie rozumiem większości żartów. Gdy dorosłam, wiedziałam już, że aby zostać autorem książek, niezbędne jest posiadanie życiowego doświadczenia. Jeżeli chcę pisać o emocjach, muszę je najpierw przeżyć. Przeżywałam więc, starając się jednocześnie nie zapominać o swoich marzeniach z dzieciństwa.
W międzyczasie świat się zmienił. Z rzeczywistości lat 80. niewiele pozostało, a ja nadal kocham stare kamienice, hałdy i pokopalniany krajobraz.